środa, 20 kwietnia 2011

Kominek

Kominek

Od kiedy pamiętam zawsze lubiłem ogień w naturalnym wydaniu. Pamiętam jak będąc małym brzdącem u moich dziadków często siadałem przy kuchni i przez małą dziurkę w drzwiczkach patrzyłem jak w środku skakały płomyki. Tak samo zawsze uwielbiałem ogniska. I chyba stąd się wziął mój pomysł, kiedy na początku lat 80tych tata budował altankę na działce aby pobudować tam tez kominek. Wtedy o wkładach to nikt nawet nie śnił więc mówiąc o kominku mówiło się o kominku otwartym. Problem wtedy jednak był taki, że nie było żadnych materiałów, książek etc. opisujących jak to zrobić. A tata mimo, że postawił dom swojemu tacie nie miał doświadczenia w pracach zduńskich. Szczęśliwie jednak brat natknął się na taka fajną książkę o różnych instalacjach w domkach jednorodzinnych, gdzie 3 strony były poświęcone budowie kominków.

I na podstawie tej książki postawiliśmy kominek na działce, który pięknie się sprawuje do dzisiaj, nie kopci, jest ozdobą i atrakcją altanki. Wspominając tamte czasy to było naprawdę wyzwanie, bo ani cementu, ani cegieł nie można było dostać. Cegła szamotowa była już zupełnie nieosiągalna. Dlatego kominek na działce jest bardzo ekologiczny, bo w większości powstał z odpadów na wysypisku gruzu.

Ja budując dom przez długi okres dywagowałem, czy z wkładem, a może z płaszczem, a może otwarty. I po naprawdę długich medytacjach zdecydowałem się na kominek tradycyjny, otwarty. A dlaczego?:
- odrzuciłem kominek z płaszczem bo stwierdziłem, że nie będę w salonie budował drugiej kotłowni, od ogrzewania domu mam piec. Poza tym kominki z płaszczem mają słabą sprawność. Dodatkowo musiałbym prowadzić dodatkowo instalację do salonu
- odrzuciłem kominek z wkładem głównie dlatego, bo nie chcę patrzeć na ogień przez szybę. Faktem jest, że wkład ma dużo zalet, nie mniej zrezygnowałem z nich dla przyjemności bezpośredniego obcowania z płomykami ognia.
Tak więc od dłuższego czasu wiedziałem, że będzie to kominek otwarty, zduna żadnego nie szukałem, bo stwierdziłem że sam go sobie postawię, taty nie chciałem fatygować, bo już nie jest tak młody. Jednak mój tata bardzo zapalił się do tego projektu, wręcz zaczął tym żyć. Tak więc powoli zaczęliśmy to przekuwać w prawdziwy projekt. Rozrysowywaliśmy sobie dokładnie położenie zew wszystkimi szczegółami, rozmiarami kominka, etc. Niestety w czasie budowy domu, tempo prac było tak zawrotne, że nie miałem czasu na budowę kominka i postawiłem sam komin, systemowy. Nie mniej tradycyjne kominki buduje się trochę inaczej, tzn. stawia się najpierw sam kominek i tak jakby nad nim buduje się komin. U nas komin już stał więc kominek musieliśmy w jakiś sprytny sposób przyklei do niego. Wygląda, że się udało i wszystko wyszło nie najgorzej. Na razie czekam aż wszystko dobrze wyschnie, żeby porządnie w nim napalić, próbny start wyszedł bardzo ładnie, dym nie cofał się do salonu. Pozostało jeszcze wykonanie belki z drzewa, zafugowanie cegieł i ich wyczyszczenie, zrobienie blokady do szybra, wykończenie części komina przy suficie i pomalowanie całości okapu. Nie mam dokładnie pospisywanych wydatków, ale szacunkowo wygląda, że całość kosztowała trochę ponad 1tyś zł z czego najwięcej pieniędzy poszło na płyty ognioodporne z których zbudowany jest okap, potem na cegłę klinkierową, potem na cegłę szamotową. Reszta to już drobne dodatki. Poniżej przedstawiam po kolei zdjęcia obrazujące powstawanie naszego kominka.

Kominek w stanie przedembrionalnym. Materiał na kominek kupowałem sukcesywnie, żeby rozłożyć sobie koszty.

Na początek wycięliśmy kawałek węgła, trzeba było porządnie zmoczyć cement bo wszystko jest suche jak pieprz

Pierwsze przymiarki

i pierwsze cegły

Podstawa kominka musi zawierać dolot powietrza, który idzie rurą z dworu oraz komorę na skrzynie na popiół.

Podstawa zakończona

Pierwsze przymiarki na sucho do komory paleniskowej. Komorę paleniskową buduje się pod kątami, aby maksymalnie wykorzystać ciepło poprzez odbicie od ścian.


Komora paleniskowa poszła dosyć sprawnie




Tylna i lewa ściana zostały wybudowane z cegieł, resztę obłożymy płytami ognioodpwrnymi o nazwie isopal.


Mamy już gardziel i dno komory dymowej. Przy budowie kominka otwrtego konieczne trzeba zadbać o właściwe rozmiary otworu kominka, komory paleniskowej, gardzieli, komina, wszystko to ma wpływ na to czy później kominek będzie dobrze funkcjonował i nie dymił do środka pokoju.

Płyty na komorę dymową odmieniły diametralnie wygląd naszego kominka, który teraz zaczął wyglądać jak kominek

Pierwsza próba ogniowa wypadła znakomicie, brak cofnięć dymu do salonu. Tata musi jeszcze trzymać szyber, bo na razie nie ma blokady.

Ostatnie gładzenie tynku


Szkic podłogi komory dymowej
Podaję kilka dodatkowych informacji:
1. Płaskownik - do podtrzymania cegieł z nadproża. Takie rozwiązanie niestety ma jedną wadę. Kiedy w kominku jest rozpalone ten płaskownik bardzo mocno się nagrzewa. W trakcie dokładania drzewa, każde przypadkowe dotknięcie jest bardzo nieprzyjemne, po prostu parzy. często mi się zdarza dokładać drzewo nad siatką którą stawiam z przodu i wtedy o kontakt z tym płaskownikiem jest dosyć łatwo. Teraz jak bym to robił, przewiercił bym cegły i przełożył drut w środku.
2. To są cegły nadproża komory spalania
3. Ceownik
4. Cegła szamotowa
5. Ceownik
6. Ceownik
7. Cegła szamotowa


Widok od strony komory spalania

Kominek dzisiaj, cegły są oczywiście osmolone, sadze znikają tylko w miejscach gdzie jest najwyższa temperatura.

poniedziałek, 18 kwietnia 2011

Kwiecień cz.1

2011-04-18
Początek kwietnia rozpoczął się podłączeniem domku do skrzynki elektrycznej.

W końcu uwolniłem się od walających się przedłużaczy, które każdy w każdej chwili mógł mi wyciągnąć ze skrzynki robiąc głupi kawał. Tak nawiasem szczęśliwie mam alarm, co skutkuje tym, że w przypadku braku zasilania dostaję info od firmy ochroniarskiej. W każdym razie prąd jest, ale niestety elektryk nie opisał mi skrzynki rozdzielczej, mimo że na to nalegałem. W ogóle, pracę wykonał ok, ale już żeby poświęcić czas na wytłumaczenie co i jak to nie. No i w efekcie tego miałem małe problemy. Bo oczywiście zacząłem sobie podpinać gniazdka i pstryczki i zrobiłem jakieś zwarcia. I włączając bezpieczniki przypadkowo włączyłem jeden, którego nie powinienem. A to dlatego, że znajduje się obok różnicowo-prądowego, w rzędzie gdzie nie ma normalnych bezpieczników tylko takie jakieś specjalne. I od tego czasu zaczęły się przeboje z prądem, czyli wywalanie korków w zupełnie przypadkowych momentach. Nie mogłem dojść co może być przyczyną. W końcu, po wyeliminowaniu wszystkich możliwych przyczyn wewnątrz budynku, zacząłem patrzeć na kable jakie mam wyprowadzone na zewnątrz. No i znalazłem taki jeden, leżał na ziemi, w kałuży i dawał zwarcie, a prąd był w nim bo sam włączyłem ten układ czyli wyjście z prądem na zewnątrz gdzie w przyszłości zrobię sobie oświetlenie ścieżek, ogrodu i takie pierdołki. Gdyby skrzynka rozdzielcza była po ludzku opisania nigdy bym tego bezpiecznika nie podniósł. Ale przynajmniej się czegoś nauczyłem. Nie mniej z elektryka to ciągle błądzę po omacku. Wydaje się to proste, a części rzeczy nie mogę przejść. Podłączam ostatnio pstryczki w kuchni i dostaję zwarcie. W ogóle tam wiszą mi 2 kable a ja bym oczekiwał 1go. Jak to wszystko popodłączam, to będę będę miał w palcu całą instalację elektryczną w małym palcu.
Z tą elektryką wiąże się jeszcze jedno wydarzenie. W niedzielę 10.04 około 14ej dostałem info od agencji ochroniarskiej o zaniku napięcia, a ponieważ nie było mnie w Warszawie nie pojechałem na działkę od razu. Udałem się tam wieczorem, następnego dnia miałem szkolenie w Otwocku wiec stwierdziłem, że się prześpię na działce i na szkolenie dojadę bez korków. Jak dojechałem na działkę to faktycznie prądu nie było, w piecu woda doszła do 101 stopni, podajnik przegrzany na maksa. Po włączeniu prądu wszystko szybko się ustabilizowało, ale ciepła woda nie szła w kaloryfery. Dosypałem jeszcze pelletu o poszedłem spać. o 3ej w nocy zasilanie znowu siadło, wyłączyłem więc piec na amen i tak to zostawiłem. Do domku pojechałem znowu we wtorek czyli po 2 dniach, prądu znowu nie było, poza tym wszystko wyglądało ok. Jednak po otworzeniu podajnika na pellet okazało się, że jednak coś nie tak, bo z klapy spływała woda a zbiornik był cały ciepły. Nie pozostało mi nic innego jak wybranie całego pelletu i ogląd sytuacji. Okazło się, że ten pellet cały czas tam się gdzieś chyba żarzył, tak mi się wydaje. Wydaje mi się też, że kierunek tego żarzenia poszedł na jeden ze spawów i to moim zdaniem jest miejsce nieszczelności. Tam kocioł dostawał lewe powietrze i powodowało, to że pellet zamiast wygasnąć powoli się wypalał. Zasilikonowałem wnętrze zbiornika czerwonym silikonem (taki do temperatury coś ponad 200 stopni) i odpaliłem piec. Na razie działa bez problemu, ale do ostatecznych werdyktów trzeba jeszcze poczekać. Aaa, brak ciepłej wody w kaloryferach był spowodowany zapowietrzeniem, kocioł najwyraźniej zagotował wodę, część wody została spuszczona przez zawór bezpieczeństwa. W każdym razie poodpowietrzałem kaloryfery, spuściłem trochę wody, etc. i ciepełko powróciło w kaloryfery. Jeśli w ciągu kilku dni nie dostanę przegrzania podajnika, oznaczać to powinno koniec problemów.
Podsumowując jednak taki system ogrzewania wymaga dobrej jego znajomości, niezawodnej instalacji elektrycznej i pewnego doglądu. Kolega ma kocioł gazowy i trzeba powiedzieć, że taki system jest dużo bardziej bezobsługowy. Nie mniej ja ciągle mam nadzieję, że mój piec, jak rumak, po okiełznaniu pokaże lwi pazur i mnie nie zawiedzie. Po drugie, nie mając gazu, taki piec jest zdecydowanie tańszy w użytkowaniu. Za kilka dni napiszę, jak sytuacja na froncie.

2011-04-20
No i sytuacja na froncie tak jak należy, tzn. piecyk działa jak ta lala, zero alarmów przegrzania podajnika. Tak wiec najwyraźniej moje uszczelnienie rozwiązało problem. Od niedzieli dni są bardzo ciepłe, więc piec w ciągu dnia chodzi tylko na podtrzymaniu a wczoraj jak byłem w domku to temperaturę na podajniku miałem w okolicach 45 stopni.
Poza tym w końcu poradziłem sobie z elektryką, tzn. oświetleniem w kuchni. Oczywiście ja w jednym miejscu popełniłem błąd. Teraz jest tak jak być powinno. Odnośnie oświetlenia w kuchni kupiłem żarówki ledowe, bo mniej się grzeją i są energooszczędne, ale niestety dają dosyć zimne światło. Chyba trzeba będzie to nadrobić cieplejszymi halogenami pod szafkami i nad barkiem.

Marzec cz.2

Niestety w pracy miałem przesilenie i generalnie nie bardzo miałem czas na robienie czegokolwiek w domku, wracając z pracy po 20ej ma się jednak mało chęci na robotę. Nie mniej prace trochę się posunęły do przodu. Przyjechał mój tata i postawiliśmy kominek, tradycyjny, otwarty. Budowę kominka opiszę w oddzielnym temacie. Mi w tym czasie udało się trochę poszlifować ściany oraz pomalować kuchnię i spiżarnię.

Tak wygląda kuchni po nałożeniach 2 warst lazury


Porobiłem też trchę drobniejszych rzeczy takich jak uruchomienie sedesu, zlewu w kuchni, etc.

Piec sprawuje się bardzo dobrze, utrzymuje temperaturę tak jak mu podaję, czyli jeśli mam temperaturę ustawioną na 20 stopni to temperatura waha się od 19,5 do 20,5. Naprawdę fajnie. Jedyne co mam to alarmy przegrzania podajnika. Po lekturze internetu i rozmowach z dystrybutorem wygląda, że jest jakaś nieszczelność w zbiorniku na pellet, które powoduje, że jest zasysane powietrze, co w efekcie daje podgrzanie podajnika. Pracuję na lokalizacją tej nieszczelności.