niedziela, 27 lutego 2011

Luty cz.3

Od czwartku mam w domu hydraulika, jest nadzieja że w najbliższy wtorek odpalimy piec i w końcu zapanuje ciepełko. Miałem trochę obaw w zwiazku z wniesieniem pieca do kotłowni, ale jakoś powoli poszło i piec stoi tam gdzie powinien

A pellet, za którym tak biegałem w grudniu stoi i czeka i doczekać się nie może

Weekend poświęciłem na prace w domku, ale muszę przyznać, że zimno daje w kość, nawet ja się zasuwa na całego, to na samym końcu brakuje tego ciepła. W weekend wziąłem się za szlifowanie, dałem radę z wiatrołapem i jednym pokojem. Idzie strasznie wolno ale idzie. Najgorsze to to, że jak człowiek chce na chwilę odpocząć to od razu zimno włazi w kości.
Ale są też pozytywy, w końcu znalazłe środek do malowania od środka, chodzi mi o lazur 3V3 aqua stop. Jest tani, na wodzie, do wnętrz, ma też bloker na UV. Wszystko o co mi chodziło. A szukałem tego długo, chodziłem po marketach i w końcu w Leroy znalzałem. Co ciekawe w inncyh marketach też jest 3V3 ale tego akurat nie ma.
Kupiłem też trochę materiału (szamot, cegła) na kominek, który niebawem zacznę stawiać ze swoim tatą. Ciekawe co nam wyjdzie, bo niedawneo przeczytałem, że tradycyjne kominki budują tylko profesjonaliści :)

I na koniec jeszce zdjęcia schodów, nie sa może jakieś rewelacyjne ale są, muszę je jeszcze raz polakierować

wtorek, 22 lutego 2011

Luty cz.2

2011-02-23
Niestety od miesiąca stoję z robotą. Najpierw czekałem na piec, jak piec przyszedł to teraz czekam na hydraulika. Pojawiło się światełko w tunelu i może na dniach wystartuje. Jak będę miał kotłownię zrobioną i odpalę piec to ruszam z pracami, ale już własnymi rękoma. Na początek chcę z tata postawić kominek, taki tradycyjny, bez wkładu. Kupuję po trochu materiał i wożę na działkę. A w domku mróz, w garażu woda w wiadrze zamarzła, ale tam jest najzimniej. W domku nie mam termometru, muszę zostawić puszkę z wodą, ale w domku jest wyraźnie cieplej. Tak czy siak, bez ogrzewania nie ma szansy na jakieś prace.
To co mam w planie do wykonania, to: szlifowanie ścian, malowanie ścian na poddaszu i cyklinowanie oraz malowanie podłóg. Ciągle mam dylemat czy malować ściany lakierem czy olejem. Z innych rzeczy to powoli skupuję to co będzie niezbędne. Na dzisiaj to mamy już: sedes, kabina prysznicowa (z odzysku, kiedyś była u nas w mieszkaniu, ale ze względu na dzieci została zastąpiona wanna i czekała sobie grzecznie), płyta indukcyjna, zlew kuchenny, baterie do kuchni i jednej łazienki. Tak naprawdę jak to wszystko skleci się do kupy to będzie można już mieszkać :)
Postaram się pstryknąć zdjęcia i wrzucić, żeby było bardziej obrazowo.

poniedziałek, 7 lutego 2011

Luty cz1.

Tym razem zaliczyłem jeszcze dłuższą przerwę, ale akurat tym razem spowodowane to było nie budową a pracą zawodową. Miałem mnóstwo roboty w styczniu i musiałem siedzieć w biurze po 10 godzin dziennie, więc stąd przerwa w dzienniku. Ponieważ na boku spisuję sobie wszystkie ważniejsze wydarzenia, więc poniżej to co wydarzyło się od ostatniego wpisu czyli od połowy grudnia, zaczynając ostatnich zmian.

2011-01-29
Przyjechał do nas mój tata, jeszcze nie był na budowie więc bardzo chciałem mu pokazać nasz dom. Dodam, że mój tata swego czasu sam zbudował dom mojemu dziadkowi. Tata bardzo lubi takie prace i bardzo się tym interesuje, gdyby był młodszy dużo rzeczy zrobiłby mi sam. Ale i tak chce nam pomagać i będziemy budować razem kominek. A kominek, tak jak już pisałem, będzie tradycyjny, otwarty. Tak wiec pojechałem z rana z tatą na działce, po drodze spotkaliśmy się z kierbudem, który zrobił kilka wpisów do dziennika, co by można składać wniosek o ostatnią transzę. A w domku obejrzeliśmy sobie wszystko dokładnie, szczególnie patrząc na fundamenty pod kominek. Ale najważniejszą rzeczą jaką udało nam się zrobić to zmiana w kotłowni. Niestety źle odmierzyłem wysokość na której zrobili mi wyjście z komina, tzn. wyjście jest ok., tylko nie przewidziałem, sposobu w jaki otwiera się klapa od zasobnika na Pelle, a ta kolidowałaby z rurą spalinową. Rozwiązaniem było odsunięcie pieca od ściany i puszczenie rury przy ścianie, ale kotłownie mam na tyle wąską, że to mi bardzo nie pasowało. A dziury w kominie (systemowy Leier) nie chciałem robić. Tak sobie rozmawiałem z tatą o tym kominie. Mówię, że chcę ponawiercać delikatnie wiertłem i potem jakoś delikatnie wybić. Po rozmowie z tatą, tata zdecydowanie sugeruje cięcie szlifierką. Tak się składa, że mam szlifierkę w samochodzie, więc nie pozostaje nic innego jak szybko się przebierać i do roboty. Szczęśliwie mam około 18cm rury jaka pozostała mi po kominie. Na niej wiec robimy test. Szlifierka idzie jak przez masło, nacinam otwór, wszystko idzie ok. Resztę wybijam delikatnie młotkiem. Okazuje się, że ta ceramika jest bardzo krucha, bo pęka mi przy dolnej krawędzi, ale faktem że tam było tylko z 2cm ceramiki. Wniosek jednak dla ans jest taki, że trzeba tak ciąć, aby niczego nie trzeba było wybijać. Zaczynami więc mierzyć i pojawia się kolejna zagwostka, gdzie startować aby wycyrklować się w środek rury ceramicznej. Dzwonię na mój ulubiony skład budowlany, potrzebne jest odświeżenie wiedzy o wymiarach. Tak więc oryginalna rura z wyjściem ma 66cm, a sama rura 33cm. Robimy ostateczny obmiarowanie i zaczynam ciąć komin. Najpierw musiałem się przebić przez pustak cementowy, co wcale nie było takie proste. Potem tnę ceramikę. Tarcza niestety zjechała mi się z 1cm i jest za krótka, a drugiej do betonu nie mam, a pobliskie sklepy już pozamykane. Biorę więc tarczę o glazury i za jej pomocą kończę dzieło zniszczenia. Po ciężkiej walce jest mały otwór, który sukcesywnie powiększam i obrabiam. Trochę zrobiłem go za duży w wysokości, szerokość jest idealna, ale i tak jestem bardzo zadowolony. Teraz piec stanie tak jak było od zawsze w projekcie.

2011-01-20
W końcu dojechał na działkę piec, pozostawiam to bez komentarza. Szczęśliwie w domu byli ludzie od Pana Pawła i wspólnymi siłami przepchaliśmy go do garażu. Piec waży, według różnych informacji, od 350 do 450kg, a kierowca ciężarówki oczywiście nie podjął próby podjechania pod garaż. Metodą podkładania desek jakoś dopchaliśmy go do garażu i teraz stoi sobie już i czeka na hydraulika. Czeka go jeszcze tylko jedna podróż, 40cm do góry jakie trzeba będzie pokonać, aby wpakować to monstrum go kotłowni. Nie ukrywam, że to wcale nie takie małe wyzwanie.
Tak nawiasem całe szczęście, że piec przyjechał teraz a nie parę dni później, bo dzisiaj Pan Paweł zwija się ze swoją ekipą.

Planuję na początek zrobić łazienkę na dole, tak aby mieć wodę i prysznic do korzystania jak się będzie coś w domku robiło. Prysznic już mamy, bo został nam z mieszkania, gdzie zamieniliśmy go na wannę. A teraz dokupujemy pozostałe rzeczy. O tyle jest nam łatwo, że łazienka na dole jest praktycznie taka sama jak ta, którą mamy teraz i ustawiamy ją identycznie. Niestety jest trochę węższa, a co przy dosyć dużym upakowaniu elementów ma spore znaczenie. W niedzielę uderzyliśmy do Castoramy i kupiliśmy miskę sedesową oraz wybraliśmy zlew z szafką. Miska sedesowa to Cerasnit Delfin, umywalka to Koło.

2011-01-16
Byłem na działce ale bardzo krótko. No i mamy dużą zmianę, bo są już schody na poddasze. Jeszcze bez barierek i jeszcze nie wykończone ale wchodzić już można. No i mamy drzwi wejściowe. Dodam, że zarówno drzwi wejściowe jak i wszystkie drzwi wewnętrzne są również robione przez ekipę Pana Pawła, z litego drzewa, jak dla mnie wyglądają jak z fabryki, a do tego 100% drzewa :).





2011-01-08
Przyjechał elektryk i zakończył instalację w budynku wliczając w to szafę rozdzielczą. Brakuje jeszcze tylko podłączenia budynku do prądu i generalnego testu + rozpiski na szafce rozdzielczej co jest od czego.


A pieca jak nie było tak nie ma, moja cierpliwość chyba się wyczerpała. Dystrybutor kłamie w żywe oczy. Dzwonię do producenta i ten mi mówi, że piec jeszcze nie wyjechał od niego, a dystrybutor mówi, że piec wyjechał, tylko on jakoś nie może się dodzwonić o dostać nr listu przewozowego. Straszna dziecinada, powiedziałem gościowi co o tym myślę, w zamian usłyszałem „co ja teraz mam panu powiedzieć?”. Niestety, aby nie utracić gwarancji, uruchomienie pieca musi zrobić dystrybutor, to jedyna rzecz, która mnie powstrzymuje przed pewnymi radykalnymi krokami.

2011-01-04
Pojechałem na działkę, bo umawiałem się z Panem Pawłem na wycinanie w ścianie kuchennej. To pomysł mojej Ani, aby pomiędzy kuchnią a jadalnią zrobić coś na wzór barku. A konkretnie chcemy zrobić tam przejście w postaci otworu drzwiowego plus mały barek. Od jakiegoś czasu cięgle mierzyliśmy i mierzyliśmy i jakoś ciągle nie byliśmy pewnie. Poprzedniego wieczora jeszcze raz usiedliśmy do planów i się poprztykaliśmy. Bo jak się okazało wersja końcowa, z ustawieniem płyty kuchennej w narożniku nie nadaje się za bardzo do realizacji. Ania mi pokazywała to wcześniej, ale nie miałem czasu na to patrzeć. Teraz jak spojrzałem okazało się, że nie zmieścimy się z okapem, tzn. byłby problem z otwieraniem okna. I po małej prztyczce wróciliśmy do desek kreślarskich i projektowania od nowa. Jakoś udało się wszystko upchać, jedynie tylko otwór drzwiowy zwęziliśmy do 60cm, ale całośc wyszła tak jak chcieliśmy. Tak więc ja jeszcze raz z Panem Pawłem poodmierzałem wszystko jeszcze raz i zaraz potem piła spalinowa poszła w ruch a 5 minut później barek był już gotowy. Pan Paweł dodatkowo zaproponował, że zrobi nam blat na barek, oczywiście z drzewa :-).
Z pozostałych dużych zmian, to poddasze jest już ostatecznie skończone, tzn. są gładzie, zainstalowane zostały wszędzie drzwi i listwy podłogowe. Czyli na górze można cyklinować i malować.



W międzyczasie dokupuję rożne narzędzia co by to nie przeżyć potem szoku. Zainwestowałem w szlifierkę, bo chcę sam przeszlifować sobie bale. Poza tym kupuję takie rózne duperelki jak oprawy do halogenów, gniazdka, wycieraczka do butów, etc. Co do halogenów, to mnie straszą, że dom a bala a halogen strasznie się nagrzewa. Faktem jest że mamy dobrze zrobione te halogeny, ale inwestuje w ledy, które się nie grzeją, ale mają ta nieprzyjemną wadę, że są delikatnie mówiąc drogie.

29-12-2010
Pojechałem na działkę, głownie chciałem zobaczyć, czy przypadkiem woda mi w kotłowni nie zamarza, wchodzę a tu robota wre na całego. Na górze szpachlowanie idzie na całego, całość jest już po pierwszym szpachlowaniu i szlifowaniu. Na dole w salonie mamy już komin w gk. Z robót drzewnych to wykańczają się okna, tzn. obitki, listwy ozdobne oraz parapety. Parapety oczywiście też z drzewa. Ja jeszcze raz zacząłem mierzyć wokół komina w salonie, w końcu muszę ostatecznie rozrysować położenie kominka i poprawić wyjście dolotu powietrza, bo teraz to ono wyszło zupełnie od czapki. Uzgodniłem to już z chłopakami co mi wykańczają, że to zrobią, ale oczywiście niestety nie za free. Nie mniej za to wolałbym się nie brać sam, bo na samą myśl kucia/cięcia tego betonu odechciewa mi się tej roboty.
Wieczorem jak wróciłem do domu rozrysowałem sobie ostateczny plan i podesłałem chłopakom z ekipy. Dodatkowo poza zmianą wylotu powietrza zrobią mi fundament pod kominek we właściwym miejscu (oryginalny jednak trochę się rozminął) i podniosą wylewkę pod kominkiem odpowiednio do mojego planu, bo teraz podłoga jest 10cm poniżej poziomu desek.


A pieca ciągle jak nie było tak nie ma. Dystrybutor obiecał mi w zamian za opóźnienie dodatkowo energooszczędną pompę do cyrkulacji, elektroniczą hel-wita delta. Jakoś mnie to nie wzrusza i nie poprawia mi nastroju w temacie pieca.

A potem był Sylwek, pożegnanie Starego i powitanie Nowego Roku

W niedzielę pojechaliśmy ze Stasiem na działkę, głownie chciałem, żeby Ania sobie spokojnie pooglądała wszystko. Z głównych zmian, to w podest pod kominek jest już zrobiony, wszystko zgodnie z planem, co do milimetra :). W końcu też rozliczyłem się z naszym sąsiadem za prąd, który od niego ciągnęliśmy w początkowej fazie budowy.

21-12-2010
Pojechałem rano na działkę, bo tak się umówiłem z ekipą od instalowania bramy. Niestety trochę źle zostało to wymierzone. Ten gość co wymierzał, mówił że 5cm belki wystarczy (tej pionowej, do której brama ma być przykręcona). Jak się okazało, brama było trochę szersza i dupa, musieli ciąć bramę na całej długości. Żałuję, że nie kazałem im dać nie po 5cm ale 2 razy po 5cm, byłoby jak ulał, ale takich rzeczy to się nie widzi. Dodatkowo jeszcze wyciągnęliśmy kabel do kontaktrona, który został gdzieś w ścianie, a o którym szczęśliwie sobie przypomniałem. Ale najważniejsze, że brama jest, trzeba jeszcze to uszczelnić od dołu, bo podłoga nie jest równa i trochę tam wieje.


Potem były Święta :-) i potem było po Świętach :-(

A potem wróciłem do pracy, super czas, bo po pierwsze nie ma zupełnie kroków na drodze i po drugie cisza i spokój w robocie. Można w końcu normalnie popracować.

Zdecydowałem się i wziąłem ekipę, która wykończała mi dom płytami gk do szpachlowania, ale ze względu na kurczące się w szybkim tempie fundusze zrezygnowałem ze szpachlowania w garażu, gdzie mam zamiar zrobić to samemu. Tak wiec uzgodniłem z Panami szpachlowanie całej góry. Panowie zabiorą się za to, po skończeniu swoich prac, a tego trochę jednak zostało, instalacje drzwi, wykończenie okien, różne drobne prace wykończeniowe.
Odnośnie pieca zacząłem intensywnie wydzwaniać ale bez skutku ,jedyne co uzyskałem, to Pellet, który po telefonie dojechał na działkę, ale niestety nie wjechał do garażu. Wydaje się, że do momentu kiedy nie będzie normalnego podjazdu z kostki, nikt większym samochodem ciężarowym nie chce ryzykować i zwala towar przy drodze. Trochę się zastanawiałem ile czasu zajmie mi przenoszenie tych 3 ton ale okazało się, że poszło jak z płatka. Pierwsza tona to pewnie z 20 minut, potem zacząłem opadać z sił, ale całość przeniosłem w trochę ponad 2 godziny. Teraz tylko pieca brakuje.